sobota, 30 listopada 2013

Modlitwa za mojego chłopaka

Lubię tę modlitwę. Zawiera ona w sobie wszystko to, co chciałabym powiedzieć Bogu modląc się za mojego ukochanego. Niekiedy w szczerej rozmowie, modlitwie płynącej prosto z serca zapominam o wielu rzeczach, zbyt wiele myśli miesza mi się w głowie. Ta modlitwa te myśli porządkuje. Mam takie marzenie, aby kiedyś modląc się tą modlitwą zamienić słowo CHŁOPAK na NARZECZONY a później MĄŻ. 

Te 38 wersów jest niesamowitych. Przez całe życie wciąż aktualnych. 

Wiem, że mój kochany potrzebuje tej modlitwy. Oboje jej potrzebujemy. 

Boże, pozwól nam stawać się lepszymi.

Boże Ojcze! Postawiłeś na mojej drodze człowieka,
któremu oddałam moje serce
i z którym chcę na zawsze związać mój los.
Czuwaj nad tym kochanym. Broń go od
niebezpieczeństw.
Spraw, aby w tobie osiągnął swoją życiową
dojrzałość.
Uczyń go prawym, mądrym i dobrym.
Daj mu mężne serce, żeby się nie obawiał trudności,
lecz przełamywał je w imię Twoje.
Daj mu siłę, aby potrafił władać sobą i domem,
którego będzie głową.
Uformuj w nim postawę ojcowską;
żeby znalazł szczęście w obdarowywaniu
swoich najbliższych, żeby nie szukał siebie,
ale opiekował się tymi, których mu powierzysz.
Uczyń go narzędziem Twojej Opatrzności.
Niech tak jak Ty opiekuje się słabymi i bezbronnymi.
Niech odważnie stanie w obronie każdego poczętego
życia.
Niech mnie i nasze dzieci prowadzi do Ciebie.
Święty Józefie, patronie mężczyzn!
Broń mego chłopaka od pokus fałszywej męskości.
Naucz go opanowywać zmysłowość
i podporządkowywać własne ciało
służbie prawdziwej miłości.
Naucz go kochać miłością czerpaną z Boga.
Chroń mego miłego od alkoholizmu.
Spraw, bym się mogła bezpiecznie oprzeć na tym,
któremu powierzam mój los.
Naucz go obowiązkowości i troski o zakładany dom.
Niech tak jak Ty będzie jego opiekunem.
Niech będzie mu ze mną dobrze.
Spraw, aby mi był wierny,
żeby potrafił się oprzeć pokusie zdrady
i dotrzymał swoich przyrzeczeń.
Bądź mu pomocą i wspieraj go w każdej potrzebie.


Amen. 

wtorek, 26 listopada 2013

czwartek, 21 listopada 2013

Ostatnio...

Ostatnio moim życiem zawładnął bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Jeszcze do niedawna nie zbyt wiele o nim wiedziałam. Moja wiedza była ograniczona do tego co udało mi się przez całe życie przypadkiem usłyszeć, przypadkiem przeczytać czy przypadkiem pooglądać. 

Jakiś czas temu w telewizji emitowany był film "Popiełuszko. Wolność jest w nas". Niestety nie miałam możliwości zobaczyć wszystkich odcinków, dlatego idealną okazją wydał mi się miniony weekend. Współlokatorka pojechała do domu, ja nie miałam ochoty i siły na naukę, byłam zmęczona i stwierdziłam, że jeśli już mam i tak marnować czas to lepiej go wykorzystać na wartościowy film. Pooglądałam. I w tym momencie nie wiem co mam Wam napisać. Bardzo mnie poruszył i skłonił do refleksji. Jednocześnie poczułam niedosyt i zaczęłam poszukiwania innych filmów dot. ks. Popiełuszki. Szczerze? Nie spodziewałam się, że jakikolwiek znajdę, ale udało się. Obejrzałam jeszcze jeden film, tym razem dokumentalny z 2002 roku pt.: "Jestem gotowy na wszystko". Oba wspomniane filmy idealnie się uzupełniły. Była już późna godzina, jednak historia ks. Jerzego nie dawała mi spokoju. Zaczęłam wertować witryny internetowe, czytać biografie, artykuły, kazania... 

Jako, że od dziecka uwielbiałam historię, a od kilku lat fascynuje mnie historia XX wieku, tym bardziej bliska była mi postać Błogosławionego, który ten wiek miał okazję kształtować. Pamiętam, że kiedy zakładałam tego bloga nie miałam pomysłu na opis tytułu. Wpisałam w wyszukiwarce frazę: cytaty. Otworzyłam pierwszą stronę i... pustka w głowie. Szukać po tematach? A może po autorach? I wtedy pierwszym nazwiskiem jakie przyszło mi do głowy było: Popiełuszko. Nie minęła minuta, a ja już wiedziałam jak będzie brzmiał opis tytułu. Jednocześnie wiedziałam też, że ten cytat stanie się moim kolejnym ukochanym.

"Ma­my wy­powiadać prawdę, gdy in­ni mil­czą. Wy­rażać miłość i sza­cunek, gdy in­ni sieją niena­wiść. Za­mil­knąć, gdy in­ni mówią. Mod­lić się, gdy in­ni przek­li­nają. Pomóc, gdy in­ni nie chcą te­go czy­nić. Prze­baczyć, gdy in­ni nie pot­ra­fią. Cie­szyć się życiem, gdy in­ni je lekceważą."

Zauważyłam, że co jakiś czas Bóg stawia mi na drodze kolejne osoby, abym je poznała, abym się zachłysnęła ich życiem, abym czerpała od nich jak najwięcej dobrego, abym się nimi inspirowała. To co w ks. Popiełuszce najbardziej mnie urzeka to jego skromność i prostota, wiara do samego końca, oddanie Bogu, Ojczyźnie i ludziom, a także słowa jakie wypowiadał. Być może jest ktoś pośród Was, kto nie poznał jeszcze ks. Jerzego. Jeśli tak, to zachęcam do choćby zwykłego pooglądania filmu. Wyżej wspomniałam o dwóch tytułach. Ponadto wiele można zaczerpnąć ze strony Parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie (w tej parafii Błogosławiony sprawował swoją posługę kapłańską: oto link do strony parafii). Życia takich osób nie da się jednak opisać ani opowiedzieć, trzeba je najzwyczajniej w świecie poznać i poczuć. Wiem też, że czas, w którym ja sama miałam okazję "poznać" księdza Jerzego nie był przypadkowy i bez znaczenia. 19 listopada 2013 roku dowiedziałam się, że mama ks. Popiełuszki, Marianna Popiełuszko zmarła. Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze kilka dni temu o niej czytałam... Niech dobry Bóg pozwoli jej cieszyć się niebem...

 bł. ks. Jerzy Popiełuszko



30 maja 1982 r.

"Bogarodzico, Dziewico! Słuchaj nas, Matko Boga.
Ty stałaś pod krzyżem i tak bardzo cierpiałaś, gdy Twój Syn, Jezus Chrystus umierał na krzyżu. Tam, pod krzyżem, Chrystus uczynił Cię naszą Matką, a nas Twoimi dziećmi. Jesteś więc naszą Matką.

Król Jan Kazimierz obrał Ciebie na Królową naszej Ojczyzny.

Jesteś więc naszą Matką i Królową.

I dlatego, Matko nasza najlepsza, musisz cierpieć, gdy widzisz dzieci Twoje, które przeżywają swoja Kalwarię.

Szczególnie na nowo wypadło cierpieć Twoim dzieciom w miesiącu Tobie poświęconym, w maju.

Najbardziej uwidoczniła się nienawiść tych, którzy nie wiedza, co czynią, tych, którzy czynią krzywdę i spustoszenie moralne w naszej Ojczyźnie – najbardziej ich nienawiść uwidoczniła się w dniu Twojego święta jako Królowej Polski, 3 maja.

Wiele w tym dniu wylało się z oczu naszych sióstr i braci wymuszonych łez, było wiele niezawinionych razów.

Prosimy Cię, jako nasza Matkę i Królową, za tymi, którzy cierpią najbardziej, prosimy Cię słowami litanii naszych czasów, słowami litanii naszych dni, naszego ostatniego półrocza, półrocza zniewolenia wojennego Twoich dzieci.


Matko w Solidarności nadzieję mających, módl się za nami.
Matko oszukanych, módl się za nami.
Matko zdradzonych, módl się za nami.
Matko w nocy pojmanych, módl się za nami.
Matko uwięzionych, módl się za nami.
Matko na mrozie trzymanych, módl się za nami.
Matko przerażonych, módl się za nami.
Matko zastrzelonych górników, módl się za nami.
Matko stoczniowców, módl się za nami.
Matko przesłuchiwanych, módl się za nami.
Matko niesłusznie skazanych, módl się za nami.
Matko robotników, módl się za nami.
Matko studentów, módl się za nami.
Matko wytrwałych aktorów, módl się za nami.
Matko prawdomównych, módl się za nami.
Matko nieprzekupnych, módl się za nami.
Matko niezłomnych, módl się za nami.
Matko osieroconych, módl się za nami.
Matko bitych w dniu Twojego święta Królowej Polski, módl się za nami.
Matko poniewieranych za to, że noszą znaczek z Twoim świętym wizerunkiem, módl się za nami.
Matko pozbawionych pracy, módl się za nami.
Matko zmuszanych do podpisywania deklaracji niezgodnych z sumieniem, módl się za nami
Matko dzieci tęskniących za uwięzionymi matkami i ojcami, módl się za nami.
Matko matek płaczących, módl się za nami.
Matko ojców zatroskanych, módl się za nami.
Matko sługi Twojego, uwięzionego Lecha, módl się za nami.
Matko poniżanych uczonych i pisarzy, módl się za nami.
Królowo Polski cierpiącej, módl się za nami.
Królowo Polski niepodległej, módl się za nami.
Królowo Polski zawsze wiernej, módl się za nami.
Prosimy Cię, Matko, która jesteś nadzieją milionów, daj nam wszystkim żyć w wolności i prawdzie, w wierności Tobie i Twojemu Synowi.
Amen."

środa, 20 listopada 2013

Ostatnie 2 miesiące pod lupą

Biorąc pod lupę jakieś ostatnie 2 miesiące mojego życia widzę ogromną różnorodność tego co się w tym czasie wydarzyło. Reasumując...

Wróciłam z Chorwacji, gdzie było cudownie i miałam ochotę zostać tam całe życie. Na pewno poświęcę temu osobny post.

Oczywiście mimo cudownego wyjazdu moją głowę zaprzątała nieszczęsna poprawka egzaminu. Bardzo się przejmowałam, tak bardzo, że nie miałam nawet sił na naukę. W końcu nadszedł dzień poprawy i jakieś ponad 200 km w drodze na wydział. Miałam ogromne wyrzuty sumienia względem moich rodziców. Pojechali ze mną, wstali bardzo wcześnie rano, przeze mnie stracili swój czas, pieniądze i nerwy. Nie darowałabym sobie gdyby się nie udało, ale... udało się:) Poczułam niesamowitą ulgę oddając w dziekanacie indeks. 

Kiedy wracałam do domu wydawało mi się, że jeszcze tyyyle czasu odpoczynku, a do nowego roku akademickiego tak daleko... Hm, no i tutaj życie wylało na mnie kubeł zimnej wody, bo spojrzenie w kalendarz uświadomiło mnie, że pozostało mi jakieś 8 dni w zaciszu i spokoju mojej rodzinnej miejscowości. No i znowu zaczęło się. Wewnętrzne dylematy, niepokój i obawa przed tym co będzie. "Dlaczego ja zawsze muszę się tak o wszystko troszczyć, przejmować...?!"- pytałam siebie samą. Modliłam się w duszy o dobrych ludzi wokół mnie, o moje przyszłe współlokatorki, które miałam dopiero poznać, o przyjaźń i aby ten czas studiów był owocnym czasem. Z dzisiejszej perspektywy, kiedy patrzę na dziewczyny, z którymi mieszkam myślę, że jest dobrze:) Każda z nas jest zupełnie inna, każda ma swoje zajęcia i swoje życie, ale poznajemy się, a co najważniejsze rozmawiamy ze sobą i to nam ułatwia. Jest czas na naukę, ale i na oglądanie filmów czy pogaduszki. Stwierdzam, że jest dobrze, choć nie chcę zapeszyć. Podejrzewam, że wiele z Was pamięta jak wyglądała moja sytuacja rok temu i moje relacje z byłymi współlokatorkami. Jeśli pamiętacie, to wiedzcie, że świat obrócił się o 180 stopni.


Kolejna rzecz, o której chcę Wam powiedzieć poniekąd wiąże się z tym, o czym kiedyś też Wam pisałam a mianowicie, o mojej bardzo bliskiej koleżance, która miała ze mną mieszkać w tym roku akademickim i mając już zarezerwowane miejsce ze mną w pokoju, wolała poszukać sobie mieszkania z innymi znajomymi nic mi o tym nie mówiąc. O wszystkim dowiedziałam się z portalu F. Sytuacja była naprawdę trudna i beznadziejna. Moja koleżanka w końcu napisała do mnie, tak jakby nic się nie stało. Sprzeczałyśmy się bardzo długo, bo ja nie potrafiłam ukryć zażenowania i wściekłości jaka we mnie siedziała. Ja miałam ogromny żal, a ona tłumaczyła milczenie brakiem czasu. Ja chciałam wyjaśnień, a ona zakończenia tematu. Ja pytałam dlaczego nie napisała choćby jednego zdania, a ona dlaczego musimy ciągnąć tę rozmowę. Wieczorem rozpłakałam się jak dziecko. Czułam się znowu taka samotna. Od początku tego roku akademickiego spotkałyśmy się dwa razy. Pierwsze spotkanie było dla mnie okropne. Moja koleżanka zachowywała się tak jak kiedyś, jakbyśmy znowu były w liceum i jakby nasza przyjaźń kwitła. Ja nie potrafiłam. Czułam się nieswojo, cała ta sytuacja mnie przytłaczała. Niby rozmawiałyśmy, ale słyszałam w uszach jak bardzo ta rozmowa jest drętwa. Standardowo zaczęła mnie przepraszać i usprawiedliwiać się brakiem czasu, problemami... Rozumiem, ale czy zmieni to fakt, że kiedyś żyłyśmy jak siostry, 24 godziny na dobę, a teraz mieszkamy kilka ulic od siebie próbując udawać przyjaźń? Nie jestem na tyle silna, aby udawać. Drugie spotkanie było inne. Rozmawiałyśmy swobodnie, było miło, ale kiedy zaczynała mówić o swoich przyjaciołach z mieszkania czułam się oszukana, zazdrosna i nieważna. Od razu mój wyraz twarzy zrobił się matowy, nieco przygnębiający. Wieczorem pojawiły się na mej twarzy łzy. "Dlaczego muszę być taka wrażliwa, dlaczego tak bardzo boli mnie to, dlaczego kiedyś byłam twardsza, a teraz mięknę...?!"- pytałam Boga. 

Jak widzicie sporo się wydarzyło. Szczęście pomieszane z żalem i smutkiem, radość na przemian ze złością. Mimo wszystko jestem pełna nadziei. Zaczęłam pisać nowego bloga i czuję siłę, choć ostatnio lenistwo w nauce mnie dołuje, a moja tęsknota za domem prowadzi do łez. Staram się trwać:)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Podsumowanie

Można powiedzieć, że pisanie mojego poprzedniego bloga przerosło mnie. Miałam na niego pomysł, ale niestety nie udało mi się go zrealizować. Miałam pomysł i to właśnie on sam mnie ograniczał, bo z czasem zapragnęłam pisania ot tak, zwyczajnie, bez szablonów. Chciałam mieć poczucie, że mój blog jest moim wirtualnym małym światem, do którego będę mogła zawsze powracać, a inni ludzie wysłuchają i po prostu będą. Mimo osobistej porażki, jestem szczęśliwa. W ciągu ostatnich kilku miesięcy poznałam wiele wspaniałych osób i ich życie spisane na kartach swoich blogów. Chciałabym podziękować za Wasze świadectwa, bo dzięki nim nie tracę nadziei w dobrych ludzi:)

niedziela, 17 listopada 2013

Stęskniłam się!

Kochani! Nadszedł czas na zmiany. Przyznam, że nie lubię zmian, ale akurat ta była mi bardzo potrzebna. Nowa nazwa bloga oczywiście nie jest kwestią przypadku, tak samo jak cytat poniżej, którego autorem jest bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Ostatni czas był dla mnie czasem inspiracji, odnajdywania, poszukiwania. Wiele osób, rzeczy i zdarzeń stało się dla mnie natchnieniem i wzorem. Dzięki temu podniosłam się i zaczęłam na nowo, czego rezultatem jest mój nowy blog. Jestem pełna nadziei:)