środa, 29 października 2014

Chyba odnalazłam swoje miejsce

2 lata tułaczki po różnych Mszach Świętych dały się mocno we znaki. Postanowiłam, że kończę z tym. Jestem młodą, studiującą dziewczyną, więc dlaczego miałabym omijać szerokim łukiem Msze Akademickie? Kilka osób próbowało mnie namówić, ale ja zawsze nieugięta wykręcałam się późną godziną. Hmm, w sumie to nawet nie chodziło o wykręcanie się, ale o przyzwyczajenie chodzenia na Msze Święte przed południem. Ale w tym roku powiedziałam sobie- koniec! Mam wrażenie, że utraciłam te dwa lata. Nie czułam się na tych Mszach jak w domu, nie czułam, że mam obok siebie bratnie dusze, nie czułam nic... Aż ostatnio. Ta Msza w końcu mnie obudziła do życia. Nawet po jej zakończeniu długo siedziałam w ławce i uśmiechałam się do siebie. Chciałam tam być. Po prostu. Ta liturgia, ten śpiew, gitara, młodzi ludzie... Poczułam kim tak naprawdę jestem i jak wiele jestem w stanie zrobić. Kapucyni jak na razie numerem 1;) Chyba odnalazłam swoje miejsce:)

czwartek, 23 października 2014

Próba

Bardzo długo zwlekałam z przesłuchaniem Pachnideł inaczej zwanych Pomarańczarnią. Bardzo dużo dobrego słyszałam o tym cyklu konferencji, ale każdy czas był dla mnie nieodpowiedni. Aż ostatnio... Mieliśmy małą próbę do przejścia w naszym związku. Chodziłam zupełnie zdołowana, myśląc, że już nie uratujemy tej miłości. I właśnie wtedy Pachnidła okazały się lekiem na całe zło. Podesłałam mu link, nie myśląc, że go w ogóle otworzy. I w ten oto sposób zaczęliśmy słuchać razem. Uratowaliśmy. Pomarańczarnia jedynie utwierdziła nas w tym, że chcemy być razem, budować nasze życie, próbować i starać się o siebie nawzajem. Słuchając Pachnideł miałam moment zwątpienia w naszą relację, ale to przeszłość. Popatrzyłam na te konferencje nieco głębiej, a jednocześnie z dystansem. I nie, żeby to Pachnidła załatwiły całą sprawę. Absolutnie nie. Zaczęliśmy słuchać Pomarańczarni, akurat kiedy nasza układanka zaczęła składać się w całość. Pomarańczarnia była spoiwem tej układanki. Dużo nam to dało.

Wierzę, że każda próba ma sens. Nic nie dzieję się ot tak w oczach Boga. I każde COŚ jest PO COŚ. Ze wszystkiego można wyjść silniejszym, nawet z tych najcięższych doświadczeń. Dlatego jestem taka pełna nadziei:) Jest dobrze:)

sobota, 18 października 2014

We wszelkim utrapieniu

"W pokorze serca, w cichości, milczeniu,
pójdę za Tobą, Jezu, przez głogi i cierpienie;
przy Tobie, ulgę znajdę z cierpieniu.
Za Tobą dźwigać będę krzyż mój wiernie."
Amen."

Moja ulubiona modlitwa. Towarzyszy mi od niedawna, a już zdążyłam nazwać ją "moją ulubioną modlitwą". Dlaczego? Bo na pierwszy rzut oka wydaje się taka zwyczajna, a w gruncie rzeczy zawiera się w niej sens naszego życia. Bo to za Nim chcemy pójść, z Nim znosić cierpienie i ból...
I taka idealna wydaję się być na obecny czas. Na kolejną próbę w naszym związku, na moje wątpliwości, na okrutne zderzenia z rzeczywistością, na wszelkie dylematy, rozczarowania...

P.S. Dziś dla Was kilka piosenek. Może którąś się zarazicie:) Bo piosenka jest dobra na wszystko.


 

środa, 15 października 2014

Ciąg dalszy zmian

Po małych komplikacjach technicznych- wracam na stare i jednocześnie nowe śmieci. Tak wyszło;) Nie wiem czy ktokolwiek z Was trafi na nowego bloga, ale wierzę w pocztę pantoflową:) Pewnie nawet niezauważalna jest mała zmiana w adresie, ale za to ogromna zmiana wizualna, której nie da się nie zauważyć:D Skąd taka rewolucja? Z jednej strony przypadek, z drugiej zaś potrzeba serca:) Na dzień dzisiejszy tyle nowości.

wtorek, 7 października 2014

Obiecane "Miasto 44"


Czy warto obejrzeć? Moim zdaniem warto. I nie mam oporów aby stwierdzić to na samym wstępie. Ogólnie uznaję zasadę, że dobry film to taki, który: skłania do refleksji i "wdziera się we mnie" jeszcze po jego obejrzeniu. Tak było w tym przypadku. Widać było duże zaangażowanie w jego produkcję i ogromny wysiłek twórców aby ""Miasto 44" mogło w ogóle powstać. A łatwo nie było. I cieszę się, że osoby odpowiedzialne za produkcję tego filmu nie poszły na łatwiznę.




Jeśli chodzi o sam film zacznę od tego, że zupełnie inne jest oglądanie w kinie aniżeli w domu. Duży ekran robi swoje, więc przeżywa się wszystko jeszcze bardziej. Gdybym miała w kilku zdaniach opowiedzieć o czym ten film jest, pewnie powiedziałabym, że to historia młodych ludzi, którzy muszą walczyć o swoją młodość, miłość i życie. To nie jest film o przebiegu powstania. To raczej ukazanie emocji i dylematów w trakcie powstania. Nie była to nawet jedna historia opowiedziana od A do Z, ale pewien wycinek powstańczej rzeczywistości, który ma w widzu wzbudzić pewne emocje i zmusić do myślenia. Ja tak ten film odebrałam i myślę, że jest to jak najbardziej na plus. Duże wrażenie zrobiły na mnie obiecywane efekty specjalne, które miały być dodatkowym atutem tego filmu. I rzeczywiście twórcy mają powód do dumy, bo wcześniej próżno było raczej szukać polskiego filmu z takim rozmachem. Oczywiście było kilka scen, w których zdecydowanie przesadzono z tymi efektami. Wydawały się zbyt sztuczne i nierealne. Tak samo jak w pewnym momencie w ogóle nie pasowała mi tam muzyka techno. Poza tym jednym momentem, piosenki "Dziwny jest ten świat" czy "Nie płacz kiedy odjadę" idealnie wkomponowały się w całość. Te 2h oglądania trzymały w napięciu, ponieważ cały czas coś się działo. Przyjmuję, że osoba, która była szczerze zainteresowana filmem nie miała prawa być znudzona:) A scena końcowa mimo, że nieco niedopowiedziana była takim "zostawionym pustym miejscem" na refleksję. I kiedy wyszliśmy z kina, kiedy popatrzyłam na ten nasz współczesny świat, wszystko wydało się być takie dziwne. I my wszyscy tacy zagonieni, egoistyczni, interesowni...


Wiem, że film nie wszystkim się spodobał, ale to normalne. Nie wszyscy lubią takie filmy, nie wszystkich interesuje nasza historia, nie wszyscy musimy być w danej rzeczy zgodni... Ale mimo wszystko uważam, że warto pooglądać "Miasto 44". Chociażby po to by przełamać własne wyobrażenia czy przekonania. Albo po prostu pomyśleć, zastanowić się nad losem wielu ludzi, nad swoim życiem...



środa, 1 października 2014

Kolejny raz

W kalendarzu trudno pominąć pierwszy dzień października. Po raz kolejny nadarza się okazja aby zacząć wszystko od początku. I grzechem byłoby przepuścić taką szansę. I nawet jeśli nie zawsze wszystko nam wychodzi, może warto chociażby spróbować? Jestem pełna nadziei na ten nowy rok akademicki. Choć wiem, że to będzie trudny i wymagający rok. Rok pod znakiem upragnionego licencjatu. Tylko ile pracy i wysiłku trzeba będzie wnieść aby ta praca powstała... Na samą myśl mam w głowie pustkę. Ponadto będzie to dla mnie rok podjęcia wielu decyzji. Od kilku miesięcy poważnie myślę nad zmianą uczelni, a niekiedy kierunku. Ale przyznaję się bez bicia, że obawa przed nieznanym mocno mnie ogranicza, wręcz paraliżuje. Z jednej strony chciałabym spróbować, ale z drugiej strony... znam moją uczelnię, wiem co i jak. A co jeśli zmiana okaże się porażką, której nie będę mogła udźwignąć? A co jeśli zupełnie nie sprostam? Dylemat goni dylemat... Dlatego to będzie bardzo trudny czas. I w związku z tym proszę o modlitwę. O dobre decyzje, o owocny czas, o siłę i wytrwałość...

P.S. Przyjmę wszelkie rady:)