wtorek, 25 marca 2014

Bo chcę go nieść

Pomóż mi przyjąć ten krzyż... Bo chcę go nieść. Nawet gdy jest zbyt ciężki, zbyt duży, zbyt przytłaczający. I nawet wtedy, kiedy przygniata mnie i ciągnie do ziemi. Nawet wtedy... pomóż mi go nieść. Bo chcę. Przez całe życie. Do końca.



Krzyż jest tajemnicą, wymaga wiary. Krzyż jest światłem, które oświeca umysł; szczęśliwy, kto mu odda serce i dostanie łaskę miłowania.
(św. Albert Chmielowski)

Kto nie widzi celu swojej podróży, niech nigdy nie oddala się od krzyża, a sam krzyż będzie go prowadził.
(św. Augustyn)

Chcąc się pozbyć swego starego krzyża, otrzymujemy na ogół krzyż cięższy,
Im doskonalsze będzie czynne i bierne ukrzyżowanie, tym głębsze zjednoczenie z Ukrzyżowanym i bogatszy udział w życiu Bożym.
Jeśli dusza chce dzielić życie Chrystusa, musi wraz z Nim przejść śmierć krzyżową; wydać się na ukrzyżowanie w cierpieniu i śmierci, tak jak je Bóg ześle czy dopuści.
Krzyż wewnętrzny czy zewnętrzny, jaki sam Bóg nakłada, jest zawsze skuteczniejszy niż umartwienia według naszego własnego wyboru.
„Wiedzę Krzyża” można zdobyć tylko wtedy gdy samemu doświadcza się do głębi krzyża.
Musimy nauczyć się także i to znosić, że ktoś dźwiga swój krzyż, a my nie możemy mu ulżyć, co jest często trudniejsze niż cierpieć samemu.
(św. Edyta Stein)

Nie proście o krzyże, przeciwstawiajcie im wszystkie możliwe środki zaradcze, ale kiedy przychodzą, akceptujcie je z uległością.
(św. Franciszek Salezy)

Bóg zsyła krzyże w miarę sił człowieka: cnotliwy musi więcej cierpieć, niż zwyczajny chrześcijanin, a święty więcej niż cnotliwy.
(św. Ignacy Loyola)


Z Krzyża musimy czerpać moc przez modlitwę i medytację.
(św. Jan Bosko)

Nie szukaj Chrystusa bez krzyża.
(św. Jan od Krzyża)

Krzyż jest darem, który dobry Bóg zsyła swoim przyjaciołom.
Krzyż kocha się zwykle wtedy, kiedy go już nie ma, ale wtedy kiedy się go odpycha, on nas przygniata.
Ludzie ze świata martwią się, kiedy mają krzyż, chrześcijanie martwią się, gdy go nie mają.
Strach przed krzyżem jest naszym wielkim krzyżem.
(św. Jan Maria Vianney)

Pan, Kapłan Wieczysty, błogosławi zawsze Krzyżem.
(św. Josemaria Escriva)

Gwoździe nie wystarczyłyby do utrzymania Boga Człowieka, przybitego do Krzyża, gdyby Go nie przytwierdzała do niego Miłość.
(św. Katarzyna ze Sieny)

Święty Tomasz więcej się nauczył u stóp Krzyża aniżeli z książek.
(św. Maksymilian Maria Kolbe)

Jezus nigdy nie bez Krzyża, ale Krzyż nigdy nie jest bez Jezusa.
Na tej ziemi każdy ma swój krzyż, ale musimy robić tak, aby nie być tym złym łotrem, ale tym dobrym.
Pan nakłada ciężar i zarazem od niego uwalnia. Dlatego też, jeśli On nakłada krzyż komuś ze swoich wybranych, to także daje wystarczającą moc, która uzdalnia do udźwignięcia tego ciężaru. On sam go wspiera.
(św. Ojciec Pio)

Nauka bowiem Krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.
(św. Paweł Apostoł)

Owszem krzyż może być karą Bożą, ale więcej jeszcze jest on łaską.
(bł. Rupert Mayer)

Tak córki, obejmijcie oburącz krzyż Tego, który za was na nim cierpiał i umarł. Choć deptać po was będą, za nic to sobie miejcie.
(św. Teresa z Avili)

Krzyż zewnętrzny to jeszcze niewiele… Krzyżem prawdziwym jest męczeństwo serca, cierpienie samej duszy.
Małe krzyżyki są całą naszą radością, spotyka się je częściej niż wielkie, a one przygotowują serce na przyjęcie wielkich krzyży, gdy taka będzie wola naszego Dobrego Mistrza.
(św. Teresa z Lisieux)

Z wysokości krzyża spłynęły na świętych łaski, które ich uczyniły świętym, które nam dały w nich możnych orędowników i wspaniałe wzory cnoty i świętości.
(św. Urszula Ledóchowska)

Jeśli nie można zdjąć krzyży, które trzeba dźwigać, przynajmniej można je ozdobić kwiatami.
(św. Wincenty a Paulo)


źródło: http://bog-w-moim-balaganie.blog.onet.pl/

wtorek, 18 marca 2014

Matka Świętego

"Marianna Popiełuszko nigdy nie szukała rozgłosu. Nie planowała, że stanie się bohaterką telewizyjnych dzienników, a jej zdjęcia obiegną prasę na całym świecie. Nie chciała sławy, której początkiem było brutalne zabójstwo jej ukochanego dziecka. Po wielu latach od tych wydarzeń postanowiła opowiedzieć o swoim synu, o miłości do niego, o tym, jak był wychowywany, o wartościach, które wyniósł z rodzinnego domu. Opowiada też o wydarzeniach, które na zawsze zmieniły jej życie. Z bólem wspomina dzień, w którym świat się dla niej zatrzymał. Wypowiada najważniejsze i najtrudniejsze dla siebie zdanie: „Przebaczyłam mordercom mojego syna”. 

 
"Kim jest kobieta, której kłaniają się kościelni dostojnicy i politycy z całego świata? Skąd bierze się siła, która pozwoliła jej udźwignąć tak wielką tragedię? (...)."


"Matka Świętego. Poruszające świadectwo Marianny Popiełuszko" to książka autorstwa Mileny Kindziuk, która jakiś czas temu "wpadła" mi w ręce. Obiecałam, że po jej przeczytaniu podzielę się swoimi przemyśleniami i wrażeniami, dlatego pojawiła się ta notka. Oczywiście nie potrafię pisać recenzji i nawet nie mam w planie tego robić. Chcę jedynie napisać to co uważam, że powinnam.

Zacznę od tego, że bł. ks. Jerzy Popiełuszko jest mi bardzo bliski. W gruncie rzeczy "poznałam" go niedawno, i od tamtego czasu moje życie zmieniło się diametralnie. Zaczęłam czytać książki, artykuły w Internecie, oglądać filmy o bł. ks. Popiełuszce... Wszystko po to, aby jeszcze lepiej go poznać. Tak bardzo pochłonęła mnie jego historia, że ostatnio zadałam sobie pytanie:" Dlaczego akurat ksiądz Jerzy?" Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Po prostu nie potrafię. To taka niewytłumaczalna więź, która łączy mnie z błogosławionym księdzem Jerzym. Zaczęłam modlić się za wstawiennictwem ks. Popiełuszki, jednocześnie traktując jak najlepszego przyjaciela. Przeczytanie tej książki było kolejną okazją do tego, aby zgłębić się w tajemnicę życia i męczeństwa błogosławionego księdza.

"Matka Świętego" to książka o ks. Jerzym ukazana przez pryzmat wspomnień niedawno zmarłej matki błogosławionego- Marianny Popiełuszko. Jak sam tytuł mówi: "to poruszające świadectwo". I faktycznie takim jest, choć pewnie nie będę umiała Wam tego pokazać za pomocą bloga i tej notki. Sama książka napisana jest bardzo prostym językiem, niezwykle szybko się ją czyta i jeszcze głębiej przeżywa. Warto przed jej przeczytaniem pooglądać film "Popiełuszko. Wolność jest w nas". Wtedy jakoś łatwiej poukładać sobie w głowie pewne wydarzenia. Bynajmniej mi to pomogło. Poza tym, jeśli najnowsza historia Polski nie jest nam obca, to tym bardziej ułatwi nam to zrozumienie czasów, w których przyszło ks. Popiełuszce żyć i pełnić swoją kapłańską posługę. Oczywiście i bez tego "Matkę Świętego" każdy zrozumie, bo to naprawdę bardzo prosta w odbiorze lektura. Jednak jeśli ktoś z Was chciałaby rzeczywiście zgłębić się w historii księdza Jerzego to warto na początek i obejrzeć film i spróbować uzmysłowić sobie pewne fakty historyczne. To co w tej książce mnie najbardziej urzeka, to ta wspomniana już przeze mnie prostota. I to nie tylko w odbiorze, ale prostota samej Marianny Popiełuszko. Jej skromność, jej życiowe mądrości i całkowite oddanie się Bogu są chyba w tej książce najcenniejszym przekazem. Pomimo wielu cierpień w jej rodzinie potrafiła wszystko przyjąć z pokorą. Zawsze sumienna, pobożna i wierna. Pracowita, kochająca i pełna nadziei. Nikogo nigdy nie oceniała. Wybaczyła nawet tym, którzy zamordowali jej syna. Opowiada o swoim dziecku na różnych etapach życia, a także o wydarzeniach, które miały miejsce po jego śmierci i w trakcie procesu beatyfikacyjnego. Sama książka zawiera wiele fragmentów zeznań procesowych. Znajdziecie w niej także zdjęcia.


Chciałam Wam tyle napisać, opowiedzieć, ale to zbyt trudne zadanie. Nie da się przekazać tylu emocji i przeżyć. Dlatego pozostaje mi jedynie Was zachęcić do przeczytania. Wtedy na pewno zrozumiecie o czym pisałam. Zdaję sobie sprawę, że o bł. ks. Jerzym mało się mówi, mało pisze, mało wspomina, ale żywię nadzieję, że coś się zmieni. Nie jestem też w stanie o księdzu Popiełuszce napisać wszystkiego i wszystko. Nawet nie potrafiłabym. Mam nadzieję, że wybaczycie. Jeśli pojawią się jakieś nieścisłości to też chcę za nie z góry przeprosić.

P.S. Pochłaniam kolejną książkę.

czwartek, 13 marca 2014

Dziękuję

Miałam napisaną całą notkę. Skasowałam. Pomyślałam: "Za dużo. Wystarczy tak niewiele". I niewiele mam zamiar dziś napisać. Bo chciałabym tylko podziękować, że mogłam uczestniczyć w rekolekcjach wielkopostnych prowadzonych przez ojca Szustaka. Żywię jakąś taką niewyobrażalną nadzieję, że takich "ojców Szustaków" będzie wśród nas więcej, że dzięki takim duszpasterzom Biblia będzie nam bliższa niż kiedykolwiek dotąd. Dziękuję.

P.S. Wiem, że wśród Was są osoby, które konferencje ojca Szustaka miały okazję "pochłonąć":) Ja wysłuchałam jedynie kilka nie wliczając internetowych rekolekcji. Teraz mam zamiar zgłębić się bardziej w całe cykle konferencji. Dlatego chciałabym abyście podzielili się swoimi wrażeniami i dali znać, jak i gdzie słuchaliście. Mile widziane Wasze WSZYSTKIE wspomnienia związane z głoszeniem Słowa Bożego przez ojca.

sobota, 8 marca 2014

Oto człowiek i... oto kobieta

Oto człowiek, bo...
OTO CZŁOWIEK! INTERNETOWE REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE
...na które chciałabym Was serdecznie zaprosić. Ojciec Adam Szustak prowadzi dla nas kolejne internetowe rekolekcje, tym razem z... Ziemi Świętej. Tak na marginesie, kiedy dowiedziałam się, że ojciec Szustak właśnie stamtąd będzie głosił swoje słowo, mało nie padłam. Odwiecznie jestem zakochana w tym miejscu, ta muzyka, ten krajobraz... Cudowne:) Jeśli też kochacie Izrael to musicie to zobaczyć i posłuchać:) Oczywiście to tylko detale, bo najważniejsze jest przesłanie i owoce, które z tych rekolekcji mogą zostać wydane. Doświadczona ostatnimi rekolekcjami, wiem, że nie zastąpią one nauczania w Kościele i Sakramentów, ale są bardzo dobrym uzupełnieniem. Także zachęcam Was:)
 
LINK do wydarzenia na Facebooku  <-- Tutak znajdziecie wszelkie informacje o tym kto organizuje, gdzie można oglądać itd.


A oto kobieta, bo...
...dziś Dzień Kobiet:) Obyśmy były wszystkie takie prawdziwe i szczere w tej naszej kobiecości:)

czwartek, 6 marca 2014

Jakaś taka

Dziwny czas. Pogoda jakaś taka nijaka. Gdzie jest wiosna?

Mnie natomiast pochłonęła książka Mileny Kindziuk "Matka Świętego", o której Wam kiedyś pisałam. Jak skończę, to podzielę się wrażeniami i przeżyciami. Tak naprawdę pochłonęła mnie książka, która w gruncie rzeczy nie powinna. Zamiast czytać na zajęcia, to ja... Ale zawsze tak jest, że czytamy to, co nie musimy:)

Kilka dni temu odbył się Chrzest Św. mojego malutkiego kuzyna. Niesamowite przeżycie i ogromne doświadczenie. Taka mała istota, bezbronna, kochana, którą chcemy ofiarować i dać jej dobry przykład. Kim będzie? Jakie będzie jego życie? To takie nieziemskie. Niby takie banalne, ale chciałabym być dobrą Matką Chrzestną.

A wczoraj zaczął się Wielki Post. I jak tu dobrze wykorzystać ten czas?