Ostatnio do naszych rozmów powrócił temat "przyszłość" i wszystko to, co z tym tematem związane. A mianowicie studia, praca, zaręczyny, małżeństwo, rodzina... W prawdzie wychylamy się bardzo do przodu w tych naszych przemyśleniach (może nawet za bardzo), ale od czasu do czasu te tematy powracają. W każdym związku rozwałkowuje się te tematy. To normalne. No i jakie wnioski? A takie jak zawsze. Niestety nie nadrobimy niczego. Z jednej strony chcielibyśmy zacząć coś nowego, ale z drugiej strony wiem, że to nie nasz czas. Jeszcze nie teraz:)
P.S. Musicie uzbroić się w cierpliwość z obiecaną relacją. Na studiach zamieszanie, a moje słabości wcale nie ułatwiają sprawy. Jak sprostać? Jak się przemóc? Może to wszystko jest po prostu nic nie warte, bezsensowne?
A jaki to będzie słodki owoc po takim czasie cierpliwości! Uwierz! :)
OdpowiedzUsuńGrunt to stawiać sobie małe cele. Jak spróbujecie kosztować wszystkie od razu za 10 lat, to zakręci wam się w głowach.
Ja też chodzę od paru lat z głową w przyszłości i czekam, czekam i czekam. I to czekanie jest najpiękniejsze chyba :)
No masz 100% racji:) Z jednej strony to czekanie jest bardzo wartościowe i potrzebne, ale z drugiej... Oj sama wiesz najlepiej:)
Usuń