piątek, 14 sierpnia 2015

Wesele, wesele i po weselu

Jutro minie 3 tygodnie od ślubu mojej przyjaciółki. Tyle razy zabierałam się do napisania tej notki. W pewnym momencie przestałam liczyć kolejne próby sklecenia choćby jednego zdania. Dzisiaj opiszę Wam moje wrażenia i przemyślenia z tego dnia:) 

Przyznam, że emocje były niesamowite. Obudziłam się z lekko ściśniętym żołądkiem:D Chodziłam i tylko zastanawiałam się co czuje moja przyjaciółka, co dzieje się w jej domu, co robi... Atmosfera była tak przyjmująca. Momentami, czułam się jak w dniu własnego ślubu. Nie wiem jak to jest. Nie znam tego uczucia. Mogłam się jedynie domyślać:) Na początku postanowiliśmy, że pójdziemy do domu Panny Młodej. Takie były wstępne plany, jednak zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Nie chcieliśmy robić zbędnego zamieszania, dlatego poszliśmy od razu do Kościoła. Na ślubie było kilka momentów kryzysowych:D Nie ukrywam, że zakręciła się łezka w oku ze wzruszenia;) Całą ceremonię zepsuła jedynie homilia księdza. Widać, że był zupełnie nieprzygotowany. Nie wiedział nawet jak ma na imię Pan Młody. Kazanie też obracało się głównie wokół polityki i najgorszego zła jakie jest na świecie. Wolę pominąć ten wątek...
Potem przyszedł czas na życzenia i wesele. Powiem szczerze, że akurat wesele totalnie nie było w moim stylu. Zabawa z remizie, kucharka, rzeźnik, dekoracje, załatwianie każdej sprawy samemu... Kto chociaż raz miał okazję być przy organizacji takiego wesela to wie, co mam na myśli. Ja miałam okazję być 3 razy. I ostatnią rzeczą, którą chciałabym robić na tydzień przed ślubem to stać w kuchni przy sałatkach, plackach i wędlinach. Najgorszy w tym wszystkim był brak klimatyzacji. Na zewnątrz było wtedy ponad 30 stopni. Przyszliśmy po życzeniach na miejsce, a tam żadnej różnicy temperatur! Nikt nie miał ochoty na jedzenie przy takim upale, nie wspominając o tańcach. Sala do tańczenia była zupełnie na innym piętrze, pod samym dachem. Po jednej piosence woda lała się z nas ciurkiem. W sali do siedzenia zamiast krzeseł, ustawione były długie, drewniane ławki bez oparcia. Ogólnie miałam wrażenie, jakby to były trzy wesela w jednym miejscu. Część gości była w sali tanecznej, część w sali do siedzenia a część na polu. Najgorsze było to, że Para Młoda przez kilka godzin nie była obecna na weselu. Przyjechali z plenerowych zdjęć już po zmroku. Miałam wrażenie, jakby ślub był tylko dodatkiem do tej ogromnej, wiejskiej imprezy. Dopiero po tym weselu uświadomiliśmy sobie z M. jakiego wesela chcielibyśmy uniknąć. Wesele weselem... Było jak było, ale akurat ja najbardziej cieszę się, że mogłam być na tym ślubie. Bo to właśnie ten moment był najważniejszy. Po tych wszystkich wrażeniach coraz bardziej zaczęłam tęsknić za naszym ślubem:) Mimo tej całej niechęci do wesela i weselnych zwyczajów, które aż przytłaczają człowieka, chciałabym aby kiedyś taki dzień mógł mieć miejsce. Aby było kameralnie, bez rozdmuchiwania, bez niepotrzebnego stresu. Tak po prostu.

6 komentarzy:

  1. Też tak przeżywałam ślub mojej przyjaciółki... A później wiesz, co się stało z przyjaźnią, pisałam ci ;)
    Jejku, mi też już się tęskni do naszego wesela, a wiem, że to będzie impreza za pieniądze rodziców, a więc bardziej według ich pomysłu... Ale ja grzecznie odegram swoją rolę, zatańczę z wujkami itd ;)

    Ach, żeby się ktoś tak przejmował moim ślubem jak ty ślubem przyjaciółki... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś tylko widziała moją reakcję, gdy zobaczyłam Twój pierścionek zaręczynowy:D Więc mówiąc, że nikt się nie przejmuje Twoim ślubem bardzo się narażasz:) Ja już się nie mogę doczekać!:)

      Usuń
  2. A ciekawi mnie czy Państwo Młodzi byli zadowoleni z takiej formy wesela?

    OdpowiedzUsuń
  3. (nie lubię już google... napisałam komentarz, zalogowałam się, a tu komentarza brak :/)

    Co jak co, najważniejsze by jednak Młodzi byli zadowoleni ze swojego ślubu i wesela. Znam to z autopsji - chciałam, by goście dobrze się bawili i w ogóle, by wszystko było idealnie, a tak naprawdę wystarczyłoby bym ja w tym dniu czuła się najważniejsza i najszczęśliwsza - obojętnie jak by on wyglądał.

    Myślę, że stresu nie unikniecie - każde ślubne przygotowania, nawet niewielkie, się z nim wiążą nierozerwalnie :) Bo zawsze może być coś nie tak jak ktoś sobie zaplanował :) Ale myślę, że będziesz w TYM DNIU najszczęśliwszą kobietą na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Święta racja!:) Moja przyjaciółka dwoiła się i troiła, aby było idealnie, ale jak później sama przyznała wcale tak idealnie nie było. Po raz pierwszy w życiu świeżo upieczona Panna Młoda powiedziała mi:" Nikomu nie życzę takiego wesela". To były chyba najbardziej smutne słowa, jakie mogłam usłyszeć. Myślałam, że była zadowolona, bo od zawsze marzyła o wiejskim i dużym weselu. Tak więc, nawet sami Państwo Młodzi nie byli zadowoleni. Ale było minęło:) Ważne, aby kochali się i tworzyli dobre małżeństwo:)

    OdpowiedzUsuń