Widziałam się wczoraj z Justyną. Mogłabym całe życie siedzieć z nią i rozmawiać przy herbacie. Mam wrażenie, że rozumie mnie jak nikt inny. Chociaż między nami nie zawsze było kolorowo. Był moment kiedy nasza przyjaźń była jednym wielkim dystansem i udawaniem. Wczoraj rozmawiałyśmy o wszystkim. I właśnie chyba dlatego wróciłam taka przybita. Bo wróciłam do świata, w którym nie mogę z każdym o wszystkim pogadać. Mam wrażenie, że zazdroszczę jej totalnie wszystkiego. Przygotowań do ślubu, relacji z narzeczonym, pracy, studiów, planów na przyszłość, mieszkania, przyjaciół...Nawet tego, że dojeżdża na uczelnię z drugiego końca miasta. Wiem, że to niesamowicie głupie...
Zastanawiam się, co musiałoby się stać, abym poczuła się taka lekka i szczęśliwa? Dziś obudziłam się jakaś poddenerwowana, sama nie wiedząc czemu. Nie wiem co będzie dalej. Ostatnio rozmawialiśmy z M. o naszych dalekosiężnych planach na "po ślubie". Gdzie będziemy szukać pracy, co będziemy robić, gdzie będziemy mieszkać... Jeszcze kilka miesięcy temu powiedziałabym, że mamy plan i wszystko jest ustalone. Jednak teraz mam wątpliwości. M. chce abyśmy poszukali swojego szczęścia w Krakowie. Do niedawna byłabym zachwycona, a teraz mam poważny mętlik w głowie. Może lepiej zostać w Rzeszowie? Być może nie zarobimy tyle co w Krakowie, ale będziemy bliżej domu, może nawet wybudujemy swój własny dom. Justyna z narzeczonym właśnie w Rzeszowie będą szukać swojego miejsca... Ceny działek pod Krakowem mnie przerażają. Za taką cenę w moich stronach można wybudować 2 a może nawet 3 domy! Natomiast coraz częściej chodzi mi po głowie wersja: Warszawa. Wiem, że M. myślał kiedyś o Warszawie, ale ja skutecznie wypleniłam ten pomysł. Dzisiaj sama nie wiem co o tym myśleć... Z jednej strony wiem, że mielibyśmy duże szanse na pracę w Warszawie. Po moich studiach miałabym szansę na naprawdę ciekawą pracę. Ale z drugiej strony boję się, że Warszawa mnie przytłoczy. W dodatku to spory kawałek w nasze dziewicze tereny. No i moglibyśmy raczej pomarzyć o własnym domu... Może za bardzo wybiegam w przyszłość. Może za bardzo próbuję wszystko w głowie sobie poukładać. Ale czuję taką pustkę i niepewność... Co dalej? Czy jest jakieś miejsce, które czeka właśnie na nas? Czy jest w ogóle takie miejsce? Czy całe życie będziemy się tułać?
Ja bym nie wybiegała tak daleko w przyszłość:) Bóg i tak Was poprowadzi najlepszą dla Was drogą:)
OdpowiedzUsuńGdyby to było takie proste... Wiem, że powinniśmy skupiać się na tym co TERAZ i pozwolić Panu Bogu się prowadzić, ale to naturalne, że rozmawiamy też o naszej przyszłości. Ciężko nie wybiegać w przyszłość:)
UsuńPrzyszłość i tak będzie inna, niż zaplanujecie, a taka, jaką sobie wymarzycie :)
UsuńJa kiedyś dużo planowałam. To takie ludzkie:) Teraz nie planuję. Marzę:) Marzenia się spełniają, a plany nie:)
Z drugiej strony możemy powiedzieć, że plany są po to, aby je realizować:) Nie chcę teraz zastanawiać się czy to plany albo marzenia będą dla nas lepszą drogą. Życie pokaże. Ale tak jak napisałaś: to takie ludzkie:)
UsuńWylądujecie zapewne tam, gdzie akurat będzie praca, dylemat rozwiąże fakt, że z czegoś trzeba żyć.;) A póki się nie ma kredytu i dzieci do szkoły nie chodzą, to się można tułać i sprawdzać, gdzie jest najlepiej.
OdpowiedzUsuń"dopóki dzieci do szkoły nie chodzą" - święte słowa :)
UsuńJa zdecydowanie nie lubię tego czasu. Zima - ŚWIĘTA - ok.. ale takie Wiesz.. śnieżne.. a teraz patrzę za okno a tam drzewo, które jeszce dwa dni temu miało kolorowe liście. Dziś zupełnie "gołe" . to najsmutniejszy czas w roku
OdpowiedzUsuńNie ważne gdzie, ważne z kim:D Zawsze można spróbować tu i tam, na pewno znajdziecie swój kąt :)
OdpowiedzUsuńAniu, chciałabym Cię dalej poczytywać, ale zanim zdążyłam zostawić maila Twój blog stał się już mniej jawny ;). Zostawiam tutaj, mam nadzieję że trafisz na ten komentarz.
Usuńpola92n@gmail.com
pozdrawiam gorąco!
Trafiłam, dodałam, pozdrawiam również :)
UsuńZainspirowana, jesteś z Podkarpacia? Nie wyłapałam nigdy tej wiadomości o Tobie, a tu takie miłe zaskoczenie :). Hm w sumie racja z tym że w większym mieście łatwiej byłoby Ci znaleźć pracę, ale i opłaty są zdecydowanie większe. Pamiętam moje obawy przed ślubem takie same jak Twoje teraz, myślałam sobie wtedy że nie wiem gdzie będę mieszkać za miesiąc, a tu jeszcze ślub na głowie. To zadziwiające ale On wszystko ogarnął, i u Was ogarnie. Bądź spokojna :*
OdpowiedzUsuńTak zgadza się:) Dobrze wyłapałaś:D Dziękuję za te miłe i pocieszające słowa:)
UsuńNie planuj aż tak, bo jak coś nie wyjdzie, to się niemiło rozczarujesz :) Czasem warto zostawić sobie możliwość nagłej zmiany planów, bo akurat coś ciekawego może z tego wyniknąć.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze ;)
My po ślubie mieszkaliśmy przez rok w Rzeszowie. Planowaliśmy, że właśnie tam będziemy układać sobie życie. Po roku mieliśmy epizod z zagranicą, by na ponad 2 lata zamieszkać w małej miejscowości na Lubelszczyźnie, gdzie szczęśliwie oboje znaleźliśmy pracę i gdy byliśmy pewni, że zostaniemy tutaj zmiana zdania i powrót do punktu wyjścia -Rzeszów. Życie zaskakuje, my sami się zaskakujemy, jak bardzo zmieniamy swoje plany ciągle szukając swojego miejsca. Cokolwiek postanowicie, zawsze możecie zmienić zdanie, wrócić lub wyjechać.
OdpowiedzUsuńChyba za bardzo próbuję układać sobie w głowie przyszłe życie:) Ale Twoje słowa bardzo mnie utwierdziły w tym aby czasem odpuścić. Dzięki:)
Usuń