Chociaż gdy opowiadała mi o tym wszystkim, nagle poczułam takie ukłucie. Od lat na moim komputerze w zakładce ULUBIONE, leży sterta ślubnych i weselnych inspiracji. Zdjęcia, filmy... Leżą przykurzone i czekają na swój czas. A tu nagle okazuje się, że ta moja wizja, wcale nie jest tylko MOJĄ wizją. Poczułam się ogołocona z moich marzeń. Z tego wszystkiego na co tak z utęsknieniem czekałam. Jednak mimo tego ukłucia w sercu, myślę sobie, że ta nasza rozmowa była ogromnym... błogosławieństwem. Wokół siebie mam mnóstwo koleżanek, z którymi nie rozmawiam na tematy związkowo-narzeczeńsko-ślubne. Gdy ostatnio powiedziałam mojej współlokatorce, że chciałabym już zostać narzeczoną, to spotkałam się ze zdziwieniem: "Ale jak to? Naprawdę chciałabyś już teraz? Tak szybko? Ja to do 30 będę czekać, bo praca, bo coś tam... Bo moja siostra wyszła za mąż w wieku 23 lat i żałuje..." Czasami po prostu nie ma z kim pogadać... Moja współlokatorka nigdy nie była w poważniejszym związku, więc inaczej podchodzi do niektórych spraw. Jest takie powiedzenie... Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Gdy ostatnio zaręczyła się jej koleżanka ze studiów to wróciła zdołowana i powiedziała: "Jeśli się kiedyś zaręczysz to nawet mi nie mów, bo już zupełnie wpadnę w depresję..." Zaczęłam wtedy wyobrażać sobie ten moment. Komu powiem? Do kogo zadzwonię z nowiną? Kto się naprawdę ucieszy? A może będę musiała omijać szerokim łukiem ten temat, by przypadkiem kogoś nie urazić naszym szczęściem? Smutne to wszystko...
To spotkanie było... błogosławieństwem. Ta rozmowa była błogosławieństwem.
P.S. Ostatnich kilka dni było cudownym czasem. Nie wiedziałam, że mam takiego troskliwego mężczyznę. A mój jakże troskliwy mężczyzna odkrył pewną piosenkę, której przez ostatnie dni nie dawał spokoju:) Chyba tęsknię...
Ja! Ja! Ja! Ja się ucieszę! Do mnie możesz zadzwonić :)
OdpowiedzUsuńP.S. Wiesz co to za miasto na tym teledysku? :D
Czyżby Wrocław?:D To się nazywa wyczucie:D
UsuńDokładnie! Jako nagrodę możesz dostać pocztówkę :)
UsuńSerio?:) Jak tak to biorę nagrodę!:D
UsuńSerio, wkońcu muszę się zrewanżować! Napisz mi tylko swój adres w mailu:)
UsuńDo mnieee! Ja, ja, ja się ucieszę!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że na Was zawsze mogę liczyć:D
UsuńMój numer jakby co masz :D
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała, że się baaardzo ucieszę :)))
Aaa, no i ja też miałam (mam) na kompie od lat folder "Ślub" :D
UsuńDługo czekał na to, aż zrobię z niego użytek, "przeżył" kandydata, który nie okazał się być TYM...
Ale jak już się doczekał... :D
O to jest dobry pomysł! Muszę pomyśleć o takim folderze:D Bo za niedługo pogubię się w tych zakładkach:D
UsuńJa też się ucieszę! :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWybierz mnie! Wybierz mnie!!! :D
OdpowiedzUsuńJa będę się cieszyć, jak nikt inny. :)
W to nie wątpię:D Cała Warszawa będzie wiedziała:D Wszystkie się dowiecie bez wyjątku:D
UsuńA może to ukłucie, to taka mała zazdrość po prostu? Nic złego, zdarza się każdemu ;-)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś też miałam swoje własne wyobrażenia na temat ślubu, że będzie dokładnie w tym miejscu, w takiej a takiej sukni, z tym a nie innym mężczyzną... Z moich wyobrażeń ostał się chyba tylko bukiet ślubny z połową niebieskich kwiatów. Ale nie żałuję, choć czekałam i na zaręczyny i na ślub dłużej niż zakładałam. Pamiętaj, że podstawą planowania jest improwizacja - mój mężu oświadczył mi się akurat wtedy kiedy najmniej się tego spodziewałam, byłam pewna, że to na pewno jeszcze nie teraz....
I ja się ucieszę, bo to naprawdę piękna "chwila" ;-)
Ania
Tak, to ukłucie to właśnie taka mała zazdrość:) Wiem o tym i pewnie dlatego, czuję się taka sfrustrowana. Moja wizja ślubu zapewne zmieni się jeszcze z 50 razy;) Chociaż z drugiej strony, trochę szkoda, że tak wyszło... Oj tak, improwizacja w planowaniu:) To chyba sytuacja idealna:) Dziękuję:)
Usuń