Od rana tylko chodzę i co chwilę popłakuję, a to wszystko dlatego, że nienawidzę rozstań. I każde przeżywam jakby miało być ostatnim. Zupełnie mnie to rozbija i jakoś słabo sobie radzę z tym wszystkim. Jak on to wytrzymuje? Nie mam pojęcia, ale dzielny jest.
P.S. Poniekąd obiecałam Wam kilka słów na temat filmu, ale to chyba nie tym razem...
"Mamy wypowiadać prawdę, gdy inni milczą. Wyrażać miłość i szacunek, gdy inni sieją nienawiść. Zamilknąć, gdy inni mówią. Modlić się, gdy inni przeklinają. Pomóc, gdy inni nie chcą tego czynić. Przebaczyć, gdy inni nie potrafią. Cieszyć się życiem, gdy inni je lekceważą." bł. ks. Jerzy Popiełuszko
niedziela, 28 września 2014
piątek, 26 września 2014
Jutro idziemy do kina
Jutro idziemy do kina. Naprawdę. A powodów jest co najmniej kilka:
bo M. przyjeżdża do mnie na 2 dni,
bo już dawno nie byliśmy w kinie,
bo mnóstwo czasu czekaliśmy na ten film,
bo jestem ciekawa efektu końcowego,
bo uwielbiamy wychodzić gdzieś razem...
Pójdziemy, zobaczymy...:) Chociaż w kościach czuję, że będzie to film warty wydanych pieniędzy. A poza kinem mamy zamiar chłonąć miasto i cieszyć się sobą. Oby pogoda dopisała i nic nie pokrzyżowało naszych planów. W końcu to tylko dwa dni... nasze dwa dni.
bo M. przyjeżdża do mnie na 2 dni,
bo już dawno nie byliśmy w kinie,
bo mnóstwo czasu czekaliśmy na ten film,
bo jestem ciekawa efektu końcowego,
bo uwielbiamy wychodzić gdzieś razem...
Pójdziemy, zobaczymy...:) Chociaż w kościach czuję, że będzie to film warty wydanych pieniędzy. A poza kinem mamy zamiar chłonąć miasto i cieszyć się sobą. Oby pogoda dopisała i nic nie pokrzyżowało naszych planów. W końcu to tylko dwa dni... nasze dwa dni.
wtorek, 16 września 2014
4 lata
Dokładnie tyle dzisiaj minęło. 4 lata. I choć mogłabym napisać bardzo wiele, żadne słowa nie oddadzą tego co przeżyliśmy. Nie dzisiaj. Zbyt wiele było pięknych chwil i momentów, cudownych wspomnień, trudności i krętych ścieżek. Za dużo tego. Po prostu. Kocham miłością nieidealną, nieporadną i słabą. Ufam nieidealnie, nieporadnie i za mało. Ale kocham, bo KOCHAĆ TO TAKIE PROSTE, a zarazem tak trudne. Przed nami niezapomniany czas, ale i kolejne przeszkody. A przede wszystkim wielka niewiadoma- co będzie dalej? Nie wiem. Czas pokaże. Jednego tylko jestem pewna- Bóg nas poprowadzi dobrą drogą jeśli tylko będziemy chcieli.
sobota, 13 września 2014
Płacz głupia, płacz
Siedzę w pustym mieszkaniu na 9 piętrze. Mogłabym doskonale siedzieć w ciepłej kuchni z mamą i cieszyć się ostatnimi tygodniami wakacji. Ale wymyśliłam sobie praktyki 250 km od domu. I teraz siedząc zupełnie sama pytam: "Po co mi to było?" Piszę i płaczę. I nawet nie wiem czy dlatego, że ja jestem sama czy dlatego, że moja mama jest sama. Jestem zbyt wrażliwa. Za bardzo się wszystkim przejmuję. Głupia, głupia, głupia...
wtorek, 9 września 2014
Cisza
Zapuściłam się okropnie. Wstyd, wstyd, wstyd... Taka tutaj cisza, że aż mi głupio. Ale prawda jest taka, że sporo się u mnie działo. Każdy dzień przynosił coś nowego.
A z tych wszystkich rzeczy najmilej wspominam pobyt w Krakowie. Byliśmy tam z M. na ślubie i weselu. 2 dni razem. Przez 24 godziny na dobę. Cała sobota i niedziela. To był nasz pierwszy taki wyjazd. Niby tylko głupie dwa dni, a zmieniło się tak wiele... I chyba po raz pierwszy w życiu, z całą świadomością i odpowiedzialnością pomyślałam: "Kurcze, chcę żeby był moim mężem". Cały czas był blisko, wszystko robiliśmy razem... Bardzo zbliżyliśmy się przez ten czas. I to tak bardzo, że nie mogłam w poniedziałek normalnie funkcjonować. Tak bardzo za nim tęskniłam. Tak bardzo mi go brakowało...
Dobrze jest przeżyć coś takiego. Każdej parze polecam taki wyjazd. Dopiero wtedy obnażają się nasze wady i zalety. Wtedy wszystko widać tak idealnie. I choć za niedługo stuknie nam 4 lata to cieszę się, że dopiero teraz mogliśmy zobaczyć jak to jest być z kimś non stop. Ręka w rękę. I nawet codzienne spotkania w liceum nie są choć trochę podobne do tych dwóch dni. Inny czas, inne miejsce, inny świat. Po prostu.
P.S. Nawet nie łudzę się, że lato wróci. Czuć jesień.
A z tych wszystkich rzeczy najmilej wspominam pobyt w Krakowie. Byliśmy tam z M. na ślubie i weselu. 2 dni razem. Przez 24 godziny na dobę. Cała sobota i niedziela. To był nasz pierwszy taki wyjazd. Niby tylko głupie dwa dni, a zmieniło się tak wiele... I chyba po raz pierwszy w życiu, z całą świadomością i odpowiedzialnością pomyślałam: "Kurcze, chcę żeby był moim mężem". Cały czas był blisko, wszystko robiliśmy razem... Bardzo zbliżyliśmy się przez ten czas. I to tak bardzo, że nie mogłam w poniedziałek normalnie funkcjonować. Tak bardzo za nim tęskniłam. Tak bardzo mi go brakowało...
Dobrze jest przeżyć coś takiego. Każdej parze polecam taki wyjazd. Dopiero wtedy obnażają się nasze wady i zalety. Wtedy wszystko widać tak idealnie. I choć za niedługo stuknie nam 4 lata to cieszę się, że dopiero teraz mogliśmy zobaczyć jak to jest być z kimś non stop. Ręka w rękę. I nawet codzienne spotkania w liceum nie są choć trochę podobne do tych dwóch dni. Inny czas, inne miejsce, inny świat. Po prostu.
P.S. Nawet nie łudzę się, że lato wróci. Czuć jesień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)