niedziela, 22 lutego 2015

Przeżyć coś takiego...

Kiedyś bardzo nie lubiłam Wielkiego Postu, a Świąt Wielkanocnych to już osobliwie. Wszystko zaczęło się zmieniać jak poszłam na studia, kiedy ogarnęła mnie samotność i zaczęłam rozpaczliwie szukać Boga. Dramatycznie pragnęłam Jego obecności w moim życiu. Byłam spragniona zmian. Nie chciałam być bierna w mojej relacji z Nim. Widziałam wokół siebie ludzi, którzy odrzucili Chrystusa i byłam wściekła. Nie miałam nawet z kim pójść na niedzielną Eucharystię. Czułam takie nieogarnione rozgoryczenie. Na początku szukałam w modlitwie pocieszenia, które mogłoby przynieść ulgę. Jednak po pewnym czasie zrozumiałam, że On chyba oczekuje ode mnie czegoś więcej. Ma dla mnie pewien pomysł a ja powinnam solidnie zainwestować w moje życie. To był proces, który trwa i będzie trwał całe życie. Gdybym na mojej drodze nie spotkała pewnych ludzi oraz nie doświadczyła tego, co dane mi było doświadczyć... nie wiem czy potrafiłabym dostrzec sens Wielkiego Postu. Zaczęłam wracać myślami w przeszłość i odkryłam niesamowite rzeczy! Dopiero po latach otworzyłam oczy i ujrzałam Jego łaskę. Gdy ratował moje życie, kiedy stawiał przede mną wartościowych ludzi, kiedy pokazywał mi dobre ścieżki, walczył o mnie poprzez inne osoby. Wtedy nie dostrzegałam tego. Świadomość przyszła wraz z momentem otworzenia oczu.

Wszystko jest po coś- mówią ludzie. Nawet niektóre moje życiowe wybory... Kiedy na nie patrzę z lotu ptaka, myślę sobie: porażka. Jednak kiedy przyglądam się im głębiej, widzę ocean nieskończonego dobra. Dla innych ludzi często niedostrzegalny, ale dla mnie niezwykle cenny. I gdybym miała zaplanować swoje życie jeszcze raz, chciałabym aby wyglądało tak samo. Chciałabym popełnić błąd, sparzyć się, upaść- po to aby wygrać. 

W zniecierpliwieniu czekałam na ten Wielki Post. Chciałabym, aby był naprawdę wielki. Niesamowicie owocny, wartościowy... Mam takie małe marzenie, aby kiedyś przeżyć Wielki Tydzień w Ziemi Świętej. Będę zbierać złotówkami do skarbonki, ale pojadę:) Przeżyć coś takiego...

P.S. Ostatnio ze współlokatorką przeżywamy kryzys egzystencjalny. Co zrobić ze studiami? Kontynuować? Zmienić? Jaka uczelnia? Jakie miasto? Co z licencjatem? Być może ten Wielki Post zmieni coś w moim życiu, nakieruje, wskaże drogę... Tradycyjnie rozpoczynam ten czas Internetowym Słuchowiskiem Wielkopostnym "Mleko i miód" o. Adama Szustaka. A już liczyłam, że będzie kontynuacja rekolekcji z ubiegłego roku "Oto człowiek" nagrywanego w Jerozolimie. Szkoda, może za rok:)

2 komentarze:

  1. O to jest niesamowite dostrzec po jakimś czasie działanie Boga w naszym życiu! Z każdego upadku, porażki, trudnych chwil można wiele wynieść...Ciekawa jestem jak to wyjdzie z tymi twoimi studiami. Masz jeszcze sporo czasu, żeby wszystko na spokojnie przemyśleć i przemodlić. Będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem właśnie na etapie przeżywania własnych porażek i mam nadzieję, że kiedyś, z perspektywy czasu spojrzę w tył i zobaczę ten ocean nieskończonego dobra, o którym piszesz. :) Muszę powalczyć o dobry Wielki Post... Dzięki, że mi o tym przypomniałaś :)
    /mowidomnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń