poniedziałek, 17 lutego 2014

Odpoczynek, zakochani i nowy semestr

Jest i ona. Nowa notka, która niestety po raz kolejny przybrała postać zblokowaną. No cóż... tylko w ten sposób mogę nadrobić zaległości. Jak wiecie, każdy mój wyjazd do domu kończy się czasową śmiercią świata wirtualnego poprzez chwilowe zamknięcie laptopa, tak więc napisanie kolejnej notki graniczy z cudem:) Stąd ta przerwa na blogu.

Stwierdzam, że odpoczęłam:) Oczywiście nie nacieszyłam się domem i najchętniej nie wracałabym w ogóle. To tak na marginesie:) No, ale czekały obowiązki. Jakoś nie mogę pojąć, że dopiero co uradowana wracałam z ostatniego egzaminu a tu już kolejny semestr rozpoczął się z dniem dzisiejszym.

Stwierdzam też, że ostatni czas był dla mnie bardzo trudny. I to nie tylko ze względu na egzaminy. Musiałam podjąć kilka ważnych decyzji, co nie oznacza, że przyszło mi to z łatwością. Mam wrażenie, że podejmowanie istotnych decyzji nie jest moją mocną stroną. Mając ciągły mętlik w głowie zastanawiałam się: "Czy dobrze wybrałam? Czy to dobra droga? A co jak będę żałować?" W takich cięższych momentach jedyne co mi pozostaje to przyjąć z wdzięcznością niezastąpione wsparcie MOJEGO M. Tak wiele dobra od niego otrzymuje. Sama jego obecność i trwanie przy mnie jest wielkim darem. W prawdzie ponad 200 km stąd, ale jest. Czułam to we wszystkich trudnych chwilach, które nas otaczały i teraz też to czuję. Do tej pory zastanawiam się jakie mocne on musi mieć nerwy i ile spokoju w sobie, aby znieść te wszystkie moje nastroje. Ja ciągle narzekałam, on ciągle mnie mobilizował. Ja ciągle się załamywałam, on ciągle mnie podnosił. Jestem mu tak bardzo wdzięczna za tę cierpliwość, szczególnie w ostatnich tygodniach.

Na szczęście ten trudny czas zamknął się wraz z Dniem Zakochanych, który spędziliśmy w domu, przy filmie i czekoladkach. Niby taki zachodni wymysł, ale dla nas jest kolejną okazją aby cieszyć się i świętować. Po za tym jest dniem jak każdy inny, choć trochę odmiennym. Lubimy się w tym dniu obdarować jakimś prezentem, więc i w tym roku nie mogło być inaczej. Po pokoju rozchodził się zapach kwiatów, a ja patrzyłam na jego zdjęcie oprawione w ramce i pluszowego misia. Kiedy wyszedł, otworzyłam symboliczną walentynkę, aby poczuć lekko szklące się oczy. Niby takie proste słowa, które tak często słyszę, a za każdym razem przeżywam je na nowo.

Kocham Cię.

Właśnie tak minęło mi ostatnie 9 dni. Spokojnie i błogo:)


P.S. Marzy mi się już taki widok. Byle do wiosny:)

7 komentarzy:

  1. Szybko zaczynacie. Ja zaczynam drugi tydzień odpoczynku! :P Ale ja Tobie zazdroszczę jeszcze tylu lat studiowania i beztroskich wakacji przed Tobą. U mnie wolne niedługo będę nazywać bezrobociem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi tydzień? No nie może być:D Ależ ci zazdroszczę:) No tego bezrobocia to już mniej, ale miejmy nadzieję, że wcale tego bezrobocia nie będzie:)

      Usuń
  2. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja borykam się z nastrojami i trudnością w podejmowaniu ważnych decyzji... No i mój mężczyzna też jest oceanem cierpliwości :) Mamy szczęście :) Polecam modlitwę do Ducha Świętego o dobrą radę w podejmowaniu decyzji, dużo potrafi się wtedy rozjaśnić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) W sumie to ja już jestem po podjęciu tych kilku istotnych decyzji, ale przyda się ta modlitwa na przyszłość. Teraz mam tylko obawy czy dobrze wybrałam, cały czas się zamartwiam, ale czas pokaże swoje:)

      Usuń
  3. Pięknie u Ciebie, szczególnie w sercu! :-) Uśmiechałam się podczas czytania. Znosi humory? Znosi, bo kocha i tak ma być!
    Udanego semestru :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może i mnie spotka taka miłość:)

    OdpowiedzUsuń