Dziwnie się czułam spędzając po raz pierwszy w życiu Boże Ciało poza domem. Jednak kiedy teraz wspominam ten dzień, to myślę, że był on bardziej głębokim przeżywaniem i radością niż kiedykolwiek wcześniej. Wieczorny Koncert Chwały dał mi sporo pozytywnej energii. Nie ukrywam, że na początku byłam nieco zdystansowana i miałam ochotę wracać, ale później... było niesamowicie. Było tak niesamowicie, że popłakałam się po Adoracji Najświętszego Sakramentu. Tak więc nie mam najmniejszych wątpliwości, że Duch Św. działał pośród nas. Czas minął bardzo szybko, zdecydowanie za szybko. Aż miałam niedosyt wszystkiego. I muzyki, i adoracji i śpiewu. Takie coś trzeba przeżyć samemu. Po prostu:)
Morze dobrych serc!
OdpowiedzUsuńWitam Piotrze:) Zdecydowanie morze dobrych serc:)
UsuńPięknie :)
OdpowiedzUsuń