2 lata tułaczki po różnych Mszach Świętych dały się mocno we znaki. Postanowiłam, że kończę z tym. Jestem młodą, studiującą dziewczyną, więc dlaczego miałabym omijać szerokim łukiem Msze Akademickie? Kilka osób próbowało mnie namówić, ale ja zawsze nieugięta wykręcałam się późną godziną. Hmm, w sumie to nawet nie chodziło o wykręcanie się, ale o przyzwyczajenie chodzenia na Msze Święte przed południem. Ale w tym roku powiedziałam sobie- koniec! Mam wrażenie, że utraciłam te dwa lata. Nie czułam się na tych Mszach jak w domu, nie czułam, że mam obok siebie bratnie dusze, nie czułam nic... Aż ostatnio. Ta Msza w końcu mnie obudziła do życia. Nawet po jej zakończeniu długo siedziałam w ławce i uśmiechałam się do siebie. Chciałam tam być. Po prostu. Ta liturgia, ten śpiew, gitara, młodzi ludzie... Poczułam kim tak naprawdę jestem i jak wiele jestem w stanie zrobić. Kapucyni jak na razie numerem 1;) Chyba odnalazłam swoje miejsce:)
Mówisz? Mnie wciąż zniechęca późna pora. Wieczorem w niedzielę moje myśli biegną bardziej w kierunku poniedziałkowych zajęć, a z kolei poranek niedzielny bez Mszy Św. byłby jakiś dziwny. Podobne powody, jak u Ciebie, widzę. ;)
OdpowiedzUsuń:) Ja po Mszy u Kapucynów weszłam w nowy tydzień z taką wiarą i siłą, jakiej do tej pory nigdy nie miałam:) Serio. Jak się przełamiesz i znajdziesz swoje miejsce to będziesz tylko czekać na kolejne spotkanie z Bogiem:) Szukanie tego miejsca, czasem może nas zniechęcić, ale warto:)
UsuńLepiej późno niż wcale :) Ja przegapiłam przez całe studia takie Msze :( Zawsze mnie zniechęcało, że musiałabym po prostu jechać do innego miasta w niedzielę wieczorem, a potem późno wracać sama. Teraz myślę, że głupia byłam, tylu ludzi na świecie, w krajach gdzie jest mało kapłanów, przemierza duże odległości na Mszę, którą mają czasem tylko raz na miesiąc i jakoś chce im się, a my u nas mamy taki wybór, kilka Mszy Świętych w niedzielę i jeszcze czasem marudzimy ;) Dlatego korzystaj, póki możesz, duszpasterstwa dla studentów to naprawdę dobre miejsca do wzrastania w wierze :)
OdpowiedzUsuńDokładnie o tym samym było kazanie w ostatnią niedzielę:D O tym jak wiele mamy możliwości jeśli chodzi o Msze i Kościoły. Ale w sumie młoda jesteś to i teraz mogłabyś na taką Mszę pójść:) Nie wszystko stracone:)
UsuńTaaa... wśród studentów to ja już jestem dinozaurem ;)
UsuńNo wiesz co:D Chyba żartujesz. Wtedy jak byłam u Kapucynów widziałam ludzi w różnym wieku. Sporo z nich miało pewnie około 30. Więc wiesz:D Wiek nie ma znaczenia. Liczy się wiek wewnętrzny, a nie zewnętrzny;)
UsuńOooo, Msze akademickie to wspaniała sprawa. :) Miały ogromny wpływ na mój duchowy rozwój. Ogromny. :)
OdpowiedzUsuńTo ja też przegapiłam... A już długo szukam miejsca, w którym czułabym się dobrze. Mam takie miejsce u mnie w rodzinnym mieście, u Franciszkanów.Spowiedź u nich najlepsza i bez strachu. A tu wszędzie póki co tak obco... Może też kiedyś znajdę. :)
OdpowiedzUsuńMsza i gitara - dwie sprawy, które się ze sobą nie łączą. Poszukaj porządnej liturgii, odprawianej tak jak Kościół nakazuje, a wtedy poznasz jaką siłę daje oddawanie chwały Bogu.
OdpowiedzUsuńKościół raczej nie ma nic przeciwko, aby w trakcie Mszy Świętej śpiewać pieśni przygrywając na gitarze. Instrument jak każdy inny. Gitarą też można wielbić Boga. Ja osobiście więcej siły czerpię właśnie z takiej liturgii. Z młodymi ludźmi, z naszymi pieśniami, z naszą muzyką.
Usuń