wtorek, 7 października 2014

Obiecane "Miasto 44"


Czy warto obejrzeć? Moim zdaniem warto. I nie mam oporów aby stwierdzić to na samym wstępie. Ogólnie uznaję zasadę, że dobry film to taki, który: skłania do refleksji i "wdziera się we mnie" jeszcze po jego obejrzeniu. Tak było w tym przypadku. Widać było duże zaangażowanie w jego produkcję i ogromny wysiłek twórców aby ""Miasto 44" mogło w ogóle powstać. A łatwo nie było. I cieszę się, że osoby odpowiedzialne za produkcję tego filmu nie poszły na łatwiznę.




Jeśli chodzi o sam film zacznę od tego, że zupełnie inne jest oglądanie w kinie aniżeli w domu. Duży ekran robi swoje, więc przeżywa się wszystko jeszcze bardziej. Gdybym miała w kilku zdaniach opowiedzieć o czym ten film jest, pewnie powiedziałabym, że to historia młodych ludzi, którzy muszą walczyć o swoją młodość, miłość i życie. To nie jest film o przebiegu powstania. To raczej ukazanie emocji i dylematów w trakcie powstania. Nie była to nawet jedna historia opowiedziana od A do Z, ale pewien wycinek powstańczej rzeczywistości, który ma w widzu wzbudzić pewne emocje i zmusić do myślenia. Ja tak ten film odebrałam i myślę, że jest to jak najbardziej na plus. Duże wrażenie zrobiły na mnie obiecywane efekty specjalne, które miały być dodatkowym atutem tego filmu. I rzeczywiście twórcy mają powód do dumy, bo wcześniej próżno było raczej szukać polskiego filmu z takim rozmachem. Oczywiście było kilka scen, w których zdecydowanie przesadzono z tymi efektami. Wydawały się zbyt sztuczne i nierealne. Tak samo jak w pewnym momencie w ogóle nie pasowała mi tam muzyka techno. Poza tym jednym momentem, piosenki "Dziwny jest ten świat" czy "Nie płacz kiedy odjadę" idealnie wkomponowały się w całość. Te 2h oglądania trzymały w napięciu, ponieważ cały czas coś się działo. Przyjmuję, że osoba, która była szczerze zainteresowana filmem nie miała prawa być znudzona:) A scena końcowa mimo, że nieco niedopowiedziana była takim "zostawionym pustym miejscem" na refleksję. I kiedy wyszliśmy z kina, kiedy popatrzyłam na ten nasz współczesny świat, wszystko wydało się być takie dziwne. I my wszyscy tacy zagonieni, egoistyczni, interesowni...


Wiem, że film nie wszystkim się spodobał, ale to normalne. Nie wszyscy lubią takie filmy, nie wszystkich interesuje nasza historia, nie wszyscy musimy być w danej rzeczy zgodni... Ale mimo wszystko uważam, że warto pooglądać "Miasto 44". Chociażby po to by przełamać własne wyobrażenia czy przekonania. Albo po prostu pomyśleć, zastanowić się nad losem wielu ludzi, nad swoim życiem...



9 komentarzy:

  1. Tak właśnie się ostatnio zastanawiam czy się wybrać na ten film czy nie... :) Ale może jednak warto dać mu szansę :) Chociaż myślę, że ten o prof. Relidze też może być całkiem dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szansę zawsze warto dać:) Ja też rozważam pójście na film "Bogowie", tak więc możesz pójść na oba:D

      Usuń
  2. Zdecydowanie muszę obejrzeć ten film :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się podobało bardzo, a nie spodziewałam się tego. Myślałam, że będzie zbędny patos, podniosłość, wręcz nierealność, co w polskim kinie jest tendencją. Nie lubię tego. Szczerze powiedziawszy zastanawialiśmy się do ostatniego momentu jaki wybrać film i nie żałuję, że wybór padł na Miasto. Może tylko główna bohaterka taka trochę "posągowa", ale przynajmniej trochę ją pobrudzili różnymi substancjami. :P

    Momenty niepasujące do całości o których mówisz mają według mnie pomóc zrozumieć, urealnić te wydarzenia, stworzyć bardziej namacalnymi ówczesne emocje, problemy. Przydatne zwłaszcza dla młodszego pokolenia.

    O moment chociażby Niemena trochę nawet polemizowałam ze starszym pokoleniem, któremu zupełnie to nie pasowało. Mi się bardzo, bardzo podoba się takie kontrastowe zestawienie.
    No i efekty specjalne takie, że można szczerze bić brawo.

    OdpowiedzUsuń
  4. W zasadzie mam bardzo podobne odczucia do Twoich :)
    Niemen i mi tam pasował, wstrząsające sceny ukazane dość dosłownie spełniły swoją rolę, ale scena pocałunku przy śmigających kulach to taki kicz, że brak słów. No i jeszcze taka uwaga odnośnie ukazanej nagości - moim zdaniem niepotrzebnej - są filmy, gdzie bohaterów (bohaterki) pokazują do odsłoniętych ramion i to w zupełności wystarcza. Atmosfera w powietrzu mówi sama za siebie ;) Gimnazjalistom na wycieczkach szkolnych do kina takie sceny są zbędne, ale nie tylko im. Wolę bardziej subtelne środki przekazu. Ale to tylko moje zdanie ;)
    Sama opowieść o młodości w czasach wojny - na plus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie wyjęłaś mi to z ust:) A co uważasz o niektórych scenach w spowolnionym tempie?

      Usuń
    2. Wiesz, nie pamiętam zbyt dobrze, jakie to były sceny, ale ogólnie tego typu zabiegi jak slow motion czy pokazywanie momentami akcji z perspektywy bohatera uważam za ciekawe rozwiązanie :) Poza ewidentną przesadą z chyba też zwolnieniem akcji podczas tego kiczowatego pocałunku - wszystko ma swoje granice ;)

      Usuń