poniedziałek, 8 czerwca 2015

Radość

Zapowiadał się długi, nudny i dość nieciekawy weekend. W praniu wyszło całkiem nieźle. Jedyne co doskwierało to samotność. Wszyscy rozjechali się do domów, albo mieli własne zajęcia. Starałam się robić wszystko, byleby nie siedzieć sama w zamkniętym pomieszczeniu. Dało radę dzięki wspaniałej pogodzie:)

Koncert Chwały był w miarę udany:) Chociaż jeśli chodzi o całokształt, to ubiegłoroczny Koncert był dla mnie większym przeżyciem i dużo bardziej do mnie przemówił. Na początku tegorocznego Koncertu zupełnie się pogubiłam. Czułam się niepewnie, tak nieswojo, nie wiedziałam jak się zachować. Nigdy nie miałam z tym problemu, ale sama myśl, że stoi obok mnie dziewczyna, której trochę nie po drodze z Panem Bogiem, zupełnie mnie przygniotła. Spędzam z nią całe dnie na zajęciach, jesteśmy dobrymi koleżankami, a jednak poczułam się bezradna. Stwierdziłam, że nic tu po mnie. Niech Pan Bóg coś z tym zrobi. Jeśli ten Koncert będzie dla niej stratą czasu to trudno... Najwyżej na przyszłość będzie go omijać szerokim łukiem:) Natomiast, jeśli będzie chciał dać jej jakiś znak, to zrobi to w najlepszy możliwy sposób. Może poprzez ten Koncert? Powiem szczerze, że miałam ochotę wywiesić białą flagę i sobie pójść. Dosłownie. Widziałam, że moja koleżanka też czuła się nieco pogubiona, ale już na wstępie zaznaczyła, że to nie jest jej klimat. Klęska na całej linii. Jednak finał Koncertu... był niesamowity:) Gdy już wracałyśmy usłyszałam nawet: "Wiesz co? Nawet spoko było. Za rok możemy pójść znowu:) Nawet nie wiedziałam, że tyle młodych ludzi tam będzie." Poczułam taką radość:)








fot. Paweł Bieniek

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że koncert był w miarę udany :) Może koleżanka potrzebuje czasu, żeby z Bogiem się zaprzyjaźnić :) Taki koncert na pewno był ziarenkiem, które po pewnym czasie przy odpowiedniej pielęgnacji wyda piękne owoce :)

    OdpowiedzUsuń