Znowu ogarnęły mnie myśli o ślubie. Z jednej strony tak nierealnego i nierzeczywistego, ale z drugiej strony tak bardzo wymarzonego. I nawet nie chodzi o to, że po raz kolejny mam pretensje do świata, że tego ślubu zwyczajnie nie będzie. Przynajmniej w przeciągu najbliższych 4 lat. Marzy mi się, nic więcej.
Suknie ślubne, zaproszenia, kwiaty, obrączki... Przewertowane następne strony, by zaledwie przejrzeć. Nie wiem nawet po co. Ot tak, zapewne. By przez chwilę pomyśleć, pomarzyć sobie. Naiwne to i głupie, ale, która z Was tego nie zna?
A później przychodzi moment kiedy zaczynam pukać się w głowę. Przecież mam takie szczęście obok siebie. Mężczyznę, który stara się jak tylko może. Może nie warto po raz kolejny wkurzać go swoimi gadkami o zaręczynach i ślubie? Może lepiej być cierpliwą. Bardziej cierpliwą. By w końcu dojrzeć do tej decyzji tak na serio.
Mogę zapytać ile masz lat? Pamiętam swoje oczekiwanie... Akurat nie na kwiaty, nie na suknię, ale na obrączki właśnie i pierścionek zaręczynowy (nie drogi, lecz jako SYMBOL). Warto jest czekać, choć wiem, że to bardzo trudne. Sama trochę przyspieszyłam sprawy, choć myślę, że gdyby z drugiej strony nie było chęci to by się to nie udało.
OdpowiedzUsuńLat 21. Właśnie weszłam na Twojego bloga, bo wcześniej nie byłam i widzę, że sporo pięknych chwil masz już za sobą. Jeśli chcesz się podzielić tym to chętnie:)
UsuńA Wy marzycie o weselu, czy o skromnym ślubie raczej? Ci co chcą cicho i skromnie mają łatwiej, bo z żadnego marzenia nie muszą rezygnować. Orientują się w sprawie stypendiów socjalnych na uczelni, w urzędzie pracy o stypendium za kontynuowanie nauki + kredyt studencki i są studenckim małżeństwem. Cała reszta musi cierpieć i wybierać.
OdpowiedzUsuńGdybyśmy chcieli być studenckim małżeństwem to i tak na odległość. A dla mnie takie rozwiązanie to chyba najgorsze co może być. Nie wyobrażam sobie mieć męża z dala od siebie. Może po iluś tam latach rozłąka w małżeństwie ma nieco inny wymiar, ale zaraz po ślubie? Nie, to zupełnie odpada. Co innego bycie ze sobą jako para z dala od siebie, a co innego w małżeństwie. Zresztą tak naprawdę z jednej strony chcę tego ślubu czy zaręczyn, ale z drugiej czuję, że to jeszcze nie pora. Tak więc, jak widzisz czas jest tutaj chyba jedynym lekarstwem. Mój problem- chcę i nie chcę:/
UsuńKiedy tak wiele razy rozmawialiśmy o ślubie i weselu to owszem chcemy przyjęcie. Ale jedynie bliska nam rodzina. Żadnych ciotek z Ameryki, niewidzianych 30 lat, albo co gorsza takich, których w życiu na oczy nie widzieliśmy. Z resztą raczej wszystko chcielibyśmy elegancko i skromnie, tak aby to ślub był najważniejszy, a nie cała reszta przytłoczyła ślub. Raczej ma być optymalnie, że tak powiem. Ale wiesz to jedynie plany, mówienie o tym co chcielibyśmy a co nie, jakie mamy zdanie na pewne tematy.
Wiem, że kilka lat to jeszcze spokojnie poczekamy. Z jednej strony jestem rozczarowana, ale z drugiej cały czas ten temat jest u nas na tapecie, więc przyjmuję to "na klatę" i czekam:) Nie chcę się narzucać ani namawiać, bo wiem, że to jedynie sprawia przykrość M. A on i tak rozsądnie do tego podchodzi. Jak to facet. Kalkuluje, pomyśli na chłodno, bez emocji. Także ufam mu, że wszystko stanie się w odpowiednim czasie. Oboje wiemy co nam w środku siedzi, dlatego jest łatwiej. Ale jak to ja, emocje czasem biorą górę i aż serce ściska na samą myśl, że jeszcze tyle przed nami czekania. Tak bywa.
Czyli z tą odległością, to tak, jak u nas. U nas było kombinowanie, że może się przenieść, że coś tam, ale nie powychodziło, jeszcze jego rodzice byli bardzo na nie, no kosmos. Myślałam, że w jednym mieście studiujecie. Masz gwarancję mojego wsparcia modlitewnego, nawet nie wiesz, jak się z Tobą solidaryzuję, to oczekiwanie na nie wiadomo kiedy to jest jakaś masakra...
UsuńA ile tak ze sobą na odległość byliście? Nawet nie wiedziałam, że ty też. Jak daliście radę?
UsuńOj wparcie bardzo się przyda. To takie oczekiwanie nie wiadomo na co i nie wiadomo kiedy. Zresztą skoro miałaś podobnie to nawet nie muszę nic więcej mówić. Ale dzięki za wszystko. Szczególnie liczę na modlitwę, zwłaszcza, że ostatnio i z nią mam problemy.
Na odległość byliśmy praktycznie cały związek przed ślubem, pięć i pół roku, potem po ślubie jakieś 3 miesiące mieszkania razem (u rodziców...), a potem znów pół roku na odległość. Nie wiem, jak daliśmy radę, jakoś trzeba było. Od samego początku tak żyliśmy, więc wydawało się to normalne.:p najgorzej było po wakacjach, jak już tak człowiek przywykł, że można tyle czasu razem spędzać.
UsuńNo to przynajmniej mam jakiś przykład, że można dać radę i stworzyć piękne oraz dobre małżeństwo:) Jak kiedyś znowu się załamię tym wszystkim, to przypomnę sobie wasze przejścia dla otuchy i motywacji:D
UsuńZ tego co czytam w komentarzach to widzę, że problemem jest odległość. My z K. doskonale to znamy, ale radzimy sobie i przede wszystkim cały czas szukamy sposobu żeby zmniejszyć dzielącą nas odległość. Dzisiaj jest mnóstwo sposobów żeby sobie z tym poradzić i nawet studia w tym nie przeszkadzają. Chcieć to móc!
OdpowiedzUsuńA co do narzeczeństwa, małżeństwa - nie ma się co spieszyć, Każdy musi dojrzeć do tej decyzji. Jeśli jedna osoba jest gotowa, a druga jeszcze nie to, to jeśli się naprawdę kocha to się na tą drugą osobę poczeka. Warto czekać. Warto się starać. Warto tęsknić. Warto czasem trochę pocierpieć. Potem to wszystko zostanie wynagrodzone. :)
Joasiu, nie wiem dlaczego nie mogę u ciebie nic skomentować:/ Chyba nie umiem:D
UsuńOjej, to dziwne, nie wiem dlaczego. Mamy na blogu Disqusa, trzeba chwilę poczekać żeby się załadował, zalogować się na wybranym koncie, z którego chce się komentować, a potem można działać. :)
UsuńJak będę miała wolną chwilę spróbuję jeszcze raz:)
Usuń