niedziela, 13 lipca 2014

Trudno tak

Pewne jest, że aż cały miesiąc spędzimy osobno. Nie wyobrażałam sobie tak beznadziejnego scenariusza, naprawdę. Ale skoro tak musi być...


M. oczywiście robi wszystko abym przestała się zamartwiać i zaczęła cieszyć tym co jest. Wiem, że ma rację. Jest w tym wszystkich chyba bardziej dojrzały niż ja. I chwała Bogu za to. W gruncie rzeczy to on powinien być rozczarowany, bo to przecież ja spaprałam sprawę i nasze plany na wakacje. A tak naprawdę to nie ja, ale daję sobie spokój, nie chcę nikogo obwiniać. Musimy dobrze wykorzystać ten czas, który nam pozostał. Musimy. Już nawet zaczęliśmy.

8 komentarzy:

  1. Szczerze, nie wyobrażam sobie nie widzieć ukochanego przez miesiąc. Tym bardziej, gdy jest się pełnoletnim i wyrosło się np. z wakacji z rodzicami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to kwestia indywidualna, bo każdy związek jest inny i inne rzeczy jest w stanie przejść czy przetrawić. Często zdarzało się, że nie wiedzieliśmy się półtora miesiąca czy nawet więcej ze względu na studia. Także ten jeden miesiąc nie jest niczym szczególnym w porównaniu z tym co przechodziliśmy. Ale fakt, myślałam, że wakacje spędzimy razem. Ukochany pracuje, więc nie mogę go zabrać a ja wyjechać po prostu muszę. Mój tata pracuje za granicą i nie chcę mu robić przykrości bo wiem, że też chce być z nami wszystkimi chociażby w wakacje. Także tutaj występuje inne pojęcie "wakacji z rodzicami":)

      Usuń
  2. Z racji tego, że z moim P. poznaliśmy się na studiach i studiujemy razem to wakacje są czasem, który niemal w całości spędzamy osobno. Przyjeżdżamy do siebie, do naszych rodzinnych domów i chociaż planujemy odwiedziny (tym razem P. przyjeżdża do mnie), to nie widzimy się bardzo długo. Ale wiesz można codziennie rozmawiać przez telefon, pisać na gg, czy nawet przerzucić się na tradycyjne listy. Trochę zazdrościmy szczęściarzom, którzy są razem, ale dobrze jest, jak jest. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Karolina już dawno cię nie było:) Miło cię widzieć:)
      To o czym piszesz to ta druga strona, którą ja przeżywałam z moim M. w liceum:) A teraz zupełnie mamy na odwrót. Czas rozłąki może dzielić, ale przede wszystkim scala i te smsy czy telefony są bardzo ważne w tym czasie i niezwykle cenne. Ty zazdrościsz szczęściarzom, ale poza wakacjami ci szczęściarze zazdroszczą Tobie:D

      Usuń
    2. Tak, dla mnie to też czas refleksji, zastanowienia się nad związkiem, myślenia o życiu. Rozłąka jest potrzebna, a choć boli - da się do niej przyzwyczaić.

      A moja współlokatorka ma najlepiej. Studiują w jednym mieście i mieszkają blisko siebie w rodzinnych miejscowościach. :D

      Usuń
    3. A to to już w ogóle- idealnie:)
      Ale rozłąka ma swoje zalety- uczy cierpliwości na przykład. I jest idealnym testem na to, jak radzimy sobie z dala od siebie. Miejmy nadzieję, że obie zdamy ten test:)

      Usuń
  3. Rozłąka przede wszystkim uczy rozmawiać. Kiedy gada się przez telefon, smsowo, czy na gg, o wiele trudniej być dobrze zrozumianym bez widocznej mowy ciała, miny itd. Trzeba nauczyć się wysławiać porządnie, wyjaśniać niezrozumienia itd. Ja twierdzę, że to właśnie głównie rozłąkom przed ślubem się nie kłócimy, tylko rozmawiamy - to wchodzi w nawyk. ;);) Dacie radę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda, pamiętam, że raz nieco się pokłóciliśmy. Ja byłam gdzie indziej, on gdzie indziej, wiadomo studia. No i tak to bywa, że jak człowiek obrażony to nie chce gadać przez telefon. I chyba z tydzień czasu smsowaliśmy na temat sporny, aż w końcu udało się wypracować kompromis:D Dla innych może to być kosmos lub jakaś masakra, ale takie sytuacje są niezłą lekcją:) Za to daną kwestię mieliśmy już tak przepracowaną jak trzeba:D

      Usuń